Ułatwienia dostępu

Centrum Jakości Kształcenia

Znaczenie elektronicznych materiałów dydaktycznych

Dzisiejsza pigułka zainspirowana jest  Open Eyes Economy Summit oraz konferencją we Wrocławiu, odbywającą się pod hasłem e-Materiały dydaktyczne: Trud tworzenia i sztuka korzystania

Na ile elektroniczne materiały dydaktyczne (abstrahując od ich jakości) wspierają nabywanie przez studentów kompetencji miękkich, które – co również wiadomo z badań i dyskusji – są i będą kluczowe we współczesnym oraz przyszłym życiu społecznym i zawodowym?

Chodzi m.in. o takie, o jakich rozmawiano podczas wspomnianej wyżej sesji inspiracyjnej OEES – empatia, sprawne komunikowanie, współpraca, branie odpowiedzialności, radzenie sobie ze stresem i przeciążeniem poznawczym itp. Elektroniczne źródła wiedzy (pomijając odwołania do oryginalnych badań, doniesień i poważnych artykułów naukowych bądź literatury faktu czy komentarzy publicystycznych), samodzielnie tworzone przez nauczycieli akademickich, mają najczęściej charakter bryków. Z natury swojej są więc skrótowe i podkreślają jedynie kluczowe sprawy związane z tematyką zajęć. Tym samym najprawdopodobniej…

 

  • utrwalając w studentach nawyk korzystania z przetworzonych (nie oryginalnych) źródeł informacji i automatycznego uznawania ich prawdziwości (a być może nawet – nieomylności)
  • utrudniając rozwijanie krytycznego myślenia, wspomagającego umiejętność podważania wyrażonych opinii, uzasadniania własnych tez i tez przeciwnych, zgłaszania kontrargumentów lub kontrfaktycznych przykładów itp., zwłaszcza w sytuacji, gdy podstawą ich nauki są multimedia bądź innego rodzaju elektroniczne pomoce dydaktyczne, oparte na mechanizmach behawioralnej teorii uczenia

Jednocześnie, z uwagi na nasycenie multimedialną formą przekazywanych treści, oduczamy studentów umiejętności czytania ze zrozumieniem oraz analizy tekstu, zarówno w jego warstwie językowej, jak i metajęzykowej.

Czy jednak cyfrowy przekaz wiedzy z gruntu i samej swej istoty jest szkodliwy? Czy powinniśmy zapomnieć o doskonałej jakości filmach i programach BBC, National Geographic, TVN24BiS, Vimeo, Ted.com, archiwum NInATEKI, artykułach, podkastach i filmach The Economist itp. itd.? Albo choćby rodzimych zasobach Wszechnicy.org.pl czy Open AGH? Oba pytania wydają się retoryczne – choćby dlatego, że zmianie uległa nasza wrażliwość i poczucie estetyki, a co za tym idzie sposób uczenia się.

Z pewnością obraz silniej pobudza emocje i w procesie uczenia uruchamia te fragmenty mózgu, które je regulują. Może więc uczyć empatii i responsywności, odkrywać inne perspektywy dla omawianych problemów. Jednak bezpośrednio żaden multimedialny przekaz nie rozwinie umiejętności współpracy, dobrej komunikacji czy brania odpowiedzialności za działanie i słowa. Te nauki trzeba pobierać w grupie (społeczności). Dobrze dobrany materiał dydaktyczny może jednak stać się puntem jej startu bądź osnową. Z drugiej strony jestem przekonana, że dobry obraz bądź symulacja komputerowa, zaprezentowane w odpowiednich warunkach, są w stanie wesprzeć rozwój uważnej obserwacji i koncentracji na istocie problemu, izolując go z szumu niepotrzebnych informacji, mogą (choć nie muszą!) ćwiczyć wyobraźnię.

Te i podobne wątpliwości oraz zagwostki mogłabym mnożyć dalej. Jednak napisałam już wystarczająco wiele słów jak na wiadomość internetową. Dlatego – choć nie mam dobrych odpowiedzi na żadną z nich, wiem już, że każda powinna zaczynać się od frazy To zależy…

Poszukiwanie owych zależności zalecam dziś Państwu…